english  -  deutsch 
Strona główna
Planowane wyprawy
Forum dyskusyjne
Dzienniki podróży
Mapy podróżnika
Galeria fotografii
Chat podróżnika
Najciekawsze linki

english
deutsch




BUKIET Z BAOBABEM
Kilimandżaro, Safari, Masajowie, Zanzibar
(2002)

Aleksander Stal


Czas trwania:
02.02.2003-22.02.2003

Trasa:
Nairobi - Moshi - Kilimandżaro - Moshi - Lake Manyara - Park Ngorongoro - Park Serengeti - Lake Natron - Nayobi - Moshi - Dar Es Salaam - Zanzibar Town - Jambiani - Dar Es Salaam

Całkowity koszt:
630USD (samolot) + 540USD (Kilimandżaro - Machame Route) + 410USD (Safari) + 220USD (pozostałe wydatki).
RAZEM: ok. 1800USD

Kurs waluty
1 USD = 900Tsh

Przykładowe ceny:
Napiwek dla przewodnika na Kilimandżaro = 40USD; Intenet (10min)= 300Tsh; Piwo Kilimanjaro = 800Tsh; Obiad (Ugali)= 1500Tsh; 6 bananów =150Tsh; Taxi w Dar Es Salaam do portu = 1500Tsh; Pokój w mieście Zanzibar = 8USD; Zanzibar - wycieczka na Prisoners Island = 8USD; bungalow w Jambiani (Zanzibar) = 10USD/1osobę

02.02.2003

    Po kilku miesiącach przygotowań i kompletowaniu składu, cały nasz 5-osobowy zespół w składzie: Magda (Wrocław), Joanna (Ruda Śląska), Kamil (Wrocław), Krzysiek (Warszawa) oraz Alek (piszący te słowa - Wrocław), spotkał się w dniu wylotu na Dworcu Centralnym w Warszawie. Nasz wirtualny dotychczas zespół, cudownie się zmaterializował. Wszyscy poznaliśmy się dzięki internetowi.

03.02.2003

    Przelot na trasie Warszawa-Londyn-Nairobi przeszedł gładko i o godzinie 9.45 czasu lokalnego wylądowaliśmy samolotem linii British Airways w Nairobi. W Kenii lokalny czas jest przesunięty o 2 godziny do przodu w stosunku do polskiego czasu. Na granicy bez problemów otrzymujemy wizę tranzytową, za którą płacimy 20USD. Zagadnięci w sali przylotów dwaj Murzyni ofiarują się, że podwiozą nas za darmo do centrum Nairobi skąd odjeżdżają minibusy do Moshi - tanzańskiego miasteczka u stóp Kilimandżaro. Po długich negocjacjach, które przebiegały wśród przekrzykujących się nawzajem agentów konkurujących ze sobą przewoźników,Minibus do Moshi którzy twierdzili, iż ich konkurencja nie dość że jest droższa, gorsza, później wyjeżdża z Nairobii, to jeszcze nie dojeżdża do Moshi a kończy kurs w odległej o 100km miejscowości Arusha - postanawiamy wybrać minibus firmy Riverside.
Za 5 osób płacimy 90USD (zobacz bilet) i czekamy do godziny 14.00 na odjazd. W tzw. międzyczasie, trzymając aparaty fotograficzne mocno oburącz, aby nie stały się łupem złodziei zwiedzamy okoliczne ulice.Ulica Nairobi Pierwsze zetknięcie się z "czarnym lądem" udaje się przetrwać bez strat materialnych. Autobus wraz z załadowanymi na dach plecakami odjeżdża punktualnie o 14.00. Na granicy tanzańskiej otrzymujemy za 20USD niezbędną wizę, a nasz bagaż po zdjęciu z dachu zostaje skrupulatnie przeszukany przez lokalną celniczkę. O 18.00 dojeżdżamy do Arushy na parking hotelu Novotel, gdzie czeka już na nas umówiony minibus, który zabiera nas do Moshi. Po 90minutach jazdy wjeżdżamy do Moshi, gdzie dosiada się do nas przedstawiciel biura MEM Tours. W poszukiwaniu taniego noclegu najpierw zajeżdżamy do schroniska YMCA - tutaj jednak jest dość drogo (za 5 osób 35USD ze śniadaniem). Za radą przedstawiciela MEM Tours podjeżdżamy pod hotelik znajdujący się w Granada Building naprzeciwko miejscowego targowiska. Tutaj oferują nam 2 duże pokoje z wiatrakami i łazienką i śniadaniem za 16USD. Akceptujemy tą ofertę przymykając oko na wielkie jak żaby robale. O dziwo okazuje się, że w tym samym budynku mieści się biuro MEM Tours i zostajemy zaproszeni na negocjacje w sprawie naszego planowanego wejścia na Kilimandżaro. Jednak po 2-godzinnych negocjacjach nie dochodzimy do żadnego porozumienia i żegnamy się informując właściciela biura, że jutro poszukamy lepszej oferty na mieście.

04.02.2003

    O 7.00 rano spożywając dobre śniadanie, którego nieodłącznym elementem jak później wielokrotnie się przekonamy jest jajko na wiele sposobów, zostajemy zaproszeni na kontynuację negocjacji przez właściciela MEMTours (zobacz wizytówkę) . Okazało się, że dzień zwłoki w podjęciu decyzji zaowocowałNegocjacje jak się nam wszystkim dość dobrym kontraktem tj. za 6-dniowe wejście na Kili Machame - 540USD oraz za 6-dniowe safari z bardzo przemyślną trasą - 410USD, czyli w sumie 950USD/1 osobę (zobacz kontrakt) . Aby zaoszczędzić na liczbie tragarzy pakujemy się w piątkę do 3 plecaków. Zdecydowaliśmy się na drogę Machame z kilu względów. Po pierwsze nie było już wolnych miejsc na drogę Marangu (tzw. Coca-Cola), droga Machame daje lepsze szanse na właściwą aklimatyzację, jest ona bardziej malownicza. Jak się później okazało wybór był trafny, pomimo wielu niewygód i utrudnień tej drogi (śpi się w namiotach, permanentny niedostatek wody, skromne zaplecze sanitarne) (zobacz rachunek).
Przystaliśmy na tą ofertę i z dość dużą ulgą pozbyliśmy się większości gotówki poukrywanej w bardzo przemyślnych schowkach znajdujących się w naszej bieliźnie i innych częściach garderoby.
Negocjując trasę całej wyprawy wiedzieliśmy, że chcemy także zobaczyć rdzenne tereny masajskie. Zakontraktowaną typową trasę mieliśmy później zmienić po uzgodnieniu szczegółów z naszym kierowcą i przewodnikiem (zobacz zakontraktowaną trasę).W drodze do Kili - w oddali widać szczyt
O 11.30 pakujemy plecaki na Jeepa i jedziemy do bramy wejściowej na drogę Machame, gdzie każdy musi się wpisać w księdze wejść. Nasza ekipie towarzyszy 7 tragarzy i 2 przewodników. Wśród tragarzy należy rozróżnić także kucharza, asystenta kucharza, kelnera (jak się później okaże ważne jest to w hierarchii napiwków). Po 6 godzinach szybkiego marszu, już po zmroku docieramy do pierwszego noclegu Machame Hut (3000m npm).Wybór tragarzy Po rozpakowaniu plecaków udajemy się do naszej przenośnej stołówki - dużego namiotu. Jesteśmy zaskoczeni obfitością i jakością kolacji - jak się jednak okaże z każdym dniem w miarę wyczerpywania się zapasów posiłki będą skromniejsze. Podobnie z wodą - woda mineralna była zapewniona przez pierwszy dzień, później używano wodę z górskich strumyków, która była filtrowana przez zwykłe sitka. Woda do picia jak jednak nigdy nie była gotowana, gdyż jak zapewniał nas przewodnik powyżej 2500m npm woda pochodząca z lodowca nie zawiera chorobotwórczych drobnoustrojów. Po kolacji delektujemy się cudownym widokiem rozgwieżdżonego nieba na południowej półkuli wraz z Krzyżem Południa.

05.02.2003

    Pobudka o 8.00 rano. Po obfitym śniadaniu ruszamy na szlak.Drugi dzień podejścia Tragarze wyruszają godzinę za nami, jak tylko spakują obóz. Dzisiejsza trasa wiedzie przez porośnięte roślinnością górski zbocza do Shira Hut na wysokości 3840m npm. Pokonujemy tą odległość w ciągu 5 godzin. Po drodze wyprzedzamy inne grupy turystów. Obozowisko Shira HutSzczególnie rzucają się w oczy Amerykanie, dla których tragarze dźwigają nawet stoliki z krzesełkami. Tragarze przeważnie dźwigają bagaż na głowach, nawet w ten sposób noszone są plecaki, gdyż noszone na plecach powodują według nich uporczywy ból barków.



06.02.2003

    Budzimy się o 7.30. Naszym następnym celem jest Barranco Hut położony 3950m npm.Tragarze większość bagażów dźwigają na głowie Trasa początkowo dość łagodnie pnie się do góry, następnie odchodzi od niej droga nazwana Arrow Glacier - jedna z najtrudniejszych dróg, wiodąca wąską kamienistą ścieżką przez lodowiec Arrow. My pniemy się dalej pod górę i odczuwając już pierwsze objawy choroby wysokościowej przecinamy Lava Tower na wysokości 4600m npm. Po 7 gdzinach wspinaczki docieramy do malowniczo położonego w dolinie Barranco Hut. Niektórzy z nas skarżą się na silne bóle głowy oraz nudności i brak apetytu, ale to dopiero przedsmak tego co nas czeka.

Barranco Hut

07.02.2003

    Naszym następnym celem jest Barrafu Hut (4600m npm). Po wielogodzinnym marszu przecinamy Karangu Hut - miejsce gdzie rozbijają obóz osoby wspinające się jeden dzień dłużej od nas, i dalej wspinamy się bardzo ostro, by po 17godz. dotrzeć do Barrafu Hut.Podejście przed ostatnią bazą jest wyczerpujące i daje o sobie znać choroba wysokościowa Jest to miejsce, z którego mamy atakować w nocy sam szczyt. Szykujemy się do wejścia - jemy wystawną kolację, choć apetyty na 4600m nie dopisują, pozwalamy sobie na luksus umycia zmęczonych stóp w misce z gorącą wodą, zażywamy tabletki od bólu głowy, wyjmujemy zimową odzież. Według relacji osób, które już się wspinali na Kilimandżaro ta noc ma być bardzo zimna, nawet do -15st. C. Zaczyna padać deszcz ze śniegiem, ścianki namiotu tak zamarzły, że są twarde jakby były zbudowane z cegły.


 1 2 3 4 5 Następna strona

Zobacz także fotografie z tej wyprawy w dziale
Galeria fotografii.  

www.podroznik.com

Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie nie mogą być publikowane oraz rozpowszechniane bez wcześniejszej zgody właściciela. Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie przez użytkowaników internetu nie mogą być rozpowszechniane bez ich wcześniejszej zgody.
   





Linki sponsorowane:

Odszkodowania Wrocław

Kancelaria Prawna Opole

PHU PRO-klima







Szukasz ciekawych wiadomości?

Chcesz się podzielić wrażeniami?

Szukasz towarzysza na wyprawę?


Wejdź na

Forum Dyskusyjne.

Logo listy dyskusyjnej




Jeżeli jesteś w podróży i masz możliwość skorzystania z internetu wejdź na zakładkę

Chat,

aby porozmawiać   on-line z bliskimi.


 (C) 2002 www.podroznik.com hosted bywww.adwokat.opole.pl