english   -   deutsch  
Strona główna
Planowane wyprawy
Forum dyskusyjne
Dzienniki podróży
Mapy podróżnika
Galeria fotografii
Chat podróżnika
Najciekawsze linki

english
deutsch




INDYJSKO-NEPALSKI NOTES,
CZYLI TRZY LATA PÓŹNIEJ (2003).

Agata i Wojciech Kokoszka


Czas trwania:
14.06.2003-27.06.2003

Koszt wyjazdu na osobę:
600 $ bilet lotniczy
200 $ pozostałe koszty (razem z wizą nepalską za 30$ i prezentami)

Kursy walut
1$ - 46 rupii indyjskich (Rs)
1$ - 75 rupii nepalskich (NRs)
W Nepalu można płacić rupiami indyjskimi.
Stały przelicznik = 1,6 czyli 100 Rs = 160 NRs.

    Bez Indii wytrzymaliśmy tylko trzy lata. Każdy film, każda fotografia przywoływała masę wspomnień. Podczas wielkanocnej sjesty zapada decyzja. Jedziemy. Niestety mamy tylko dwa tygodnie urlopu. Rzucam hasło: Do Nepalu przez Indie!
Dalej już poszło szybko. Tanie bilety lotnicze do Delhi (595 $ razem z podatkami na osobę), szczepienia przeciw wzw A i B, trochę info z internetu, używany przewodnik Lonely Planet "Nepal", bezpłatna indyjska wiza.
Jesteśmy gotowi.

Dzień 1 (14.06.2003)

    Potwornie zaspani jedziemy na Okęcie. Po pożegnalnych uściskach z rodziną odprawiamy się i buszujemy po wolnocłówce. Kupujemy Jamesona i Finladię. Z amebami trzeba będzie jakoś walczyć. Tupolev Aerofłotu okazuje się "trochę wyeksploatowany". Ciasno bardziej niż w autobusie. Przed nami siedzi rodzina z wyjącym dzieckiem. Będzie ciężko. Trzeba się napić. Wreszcie startujemy. Pilot latał chyba wcześniej na lotniskowcach. Ostro i do góry. Żołądki skaczą. Fotele się nie oderwały. Żarcie na pierwszy rzut oka niejadalne, ale okazuję się niezłe. Lepsze niż suszona kiełbasa krakowska i plastikowe pomidory w Locie.
Lądujemy na Szermietiewie i włóczymy się po sklepach wolnocłowych dla zabicia czasu. Matrioszki i wóda. W Irish Pubie przepijamy pierwszy nocleg. 5 $ za dwa małe Kilkeny to hotel w Indiach. Się żyje.

Dzień 2 (15.06.2003)

    Lądujemy w Delhi o 2.00 czasu lokalnego. Wypełniamy formularze świadczące, że nie mamy SARS. Swoją drogą ciekawy sposób wykrywania choroby. Wystarczy napisać, że nie mamy gorączki, kaszlu i kłopotów z oddychaniem. Potem pracownik lotniska przystawia pieczątkę i już Indie są wolne od SARS. Nic dziwnego, że do tej pory wykryto tylko jeden przypadek tej choroby. Na pewno nie na lotnisku.
Po godzinie oczekiwania są wreszcie nasze zmaltretowane plecaki. Wymieniamy dolary na rupie w biurze Thomas Cook. 1$ = 46 Rs. WELCOME TO INDIA.
Upał daje nam w twarz. Jak stali bywalcy nie dajemy się naciągnąć na kurs taksówką i jedziemy rządowym autobusem EATS. Stanowisko na prawo od wyjścia z hali przylotów. Bilet do Pahar Ganj 50 Rs. Na widok wojska niektórzy pasażerowie kładą się płasko na siedzeniach. Czyżby nie wszyscy kochali pokojową politykę zagraniczną rządu Indii? Dlatego, że byliśmy jedynymi turystami o 4 rano autobus zawiózł nas prosto na Pahra Ganj, Zwykle zatrzymuje się po drugiej stronie dworca kolejowego New Delhi. Po trzech latach od naszej ostatniej wizyty syf nie zmienił się ani trochę. Mimo tradycyjnych naciągaczy dotarliśmy do hotelu Down Town gdzie płacąc 150 Rs za dobę (dwójka z łazienką) zaryliśmy się w upał. Jeszcze tylko mycie zębów w mineralce i toast wódka z colą. Póki my żyjemy!!!
Pobudka po paru godzinach. Dociera do mnie. Jesteśmy w Indiach. Szoku brak. Jednak pierwszy raz to pierwszy raz. Szwendamy się bez celu po Pahar Ganju. Niedziela. Krowy, riksze, zapachy, odory, spaliny i morze ludzi. Kolorowa rzeka powoli przepływa przed oczyma. Od czasu do czasu ujarany zachodni turysta zakrzyknie - Kocham was!
Hash, good hash słychać tuż za plecami. Cudowny świat na przepieprzenie życia, ale czy nasz jest lepszy? Kłębią się pytania bez odpowiedzi. Ceny po staremu. Trochę więcej młodych kobiet na ulicy z komórkami w ręku. Całe życie jest karmą. Pahar Ganj to krótki przystanek. Tworzę indyjskie haiku.

płyną motyle
unosząc skrzydła sari
mokre od potu


Upał relaksuje mózg. Poezja miesza się z bezwładem.
Obkupiliśmy się w mydła sandałowe i kadzidełka. Wieczorem tradycyjna pięćdziesiątka z colę i spać.

Dzień 3 (16.06.2003)

    Zaspaliśmy. Do ambasady nepalskiej już za późno. Pozostało zmienić plan. Pociągiem do Gorakhpuru. Wizę załatwimy na granicy. Z nudów snujemy się po mieście. Aklimatyzacja na razie bez zarzutów. Jest 46 stopni Celsjusza w cieniu. Coraz więcej turystów. Do Gorakhpuru ruszamy wieczorem.

Dzień 4 (17.06.2003)

    Pierwsza podróż sleeperem po trzech latach upłynęła klasycznie. Na początek kąpiel we własnym pocie, a potem pogawędki z pasażerami.
Hindusi się trochę ucywilizowali. Już nie są tak nachalni jak kiedyś. Niestety ścisk jest taki, że masa ludzi śpi na podłodze i ciężko się ruszyć. W Gorakhpurze kupujemy biletu powrotne i łapiemy autobus do granicy (50 Rs za osobę) -(wioska Sounali). Przy dworcu agenci biur turystycznych oferują tanie przejazdy do Pokhary (850 Rs za 2 os.), jednak podróż jest długa (ok.12 godz.) i po nieprzespanej nocy w pociągu nie mamy już siły na taką wyprawę. Decydujemy się na nocleg w pierwszej wiosce w Nepalu, aby nabrać sił.
Przygraniczne Sounali okazuje się dużą wiochą. Granica jest tak dokładnie oznakowana, że gdyby nas urzędnik nie zawołał to byśmy sami wkroczyli bez kontroli do Nepalu. Celnicy siedzą po prawej stronie ulicy w małym pomieszczeniu między sklepami ok. 100 m od przejścia. Wizę wyrabiamy w biurze po stronie nepalskiej. 30 $ najtańsza 60 dniowa. Nocleg bierzemy w hotelu Paradise (250 nepalskich rupii). Kiedy już trochę odsapnęliśmy okazało się, że dalsza podróż zaczyna się komplikować gdyż zaczął się strajk kierowców autobusów i niema jak się dostać do Pokhary. Naganiacz hotelowy obiecuje załatwić taksówkę do Kathmandu. Zaczynam snuć wizję o spisku kierowców z taksówkarzami. Ciekawe na ile ten strajk to prawda, a na ile robią nas w trąbę. Po sprawdzeniu kilku niezależnych źródeł strajk jest faktem. Taksówka do Kathmandu kosztuje 1400 NRs.. Na razie nie na naszą kieszeń.
Kolacja. Kiepskie mo-mo z kurczakiem oraz niezłe piwo "Golden Tiger".

Dzień 5 (18.06.2003)

    O piątej rano wieść. Strajk w pełni. Może potrwa 2 dni, a może 2 tygodnie. Jesteśmy uziemieni. Z braku zajęcia śpimy do południa. Potem bierzemy rikszę do Bhairawy (30 NRs.) i jedziemy na śniadanioobiad. Stołujemy się w "Kasturi Restaurant". Dwie masale dosa - 60 NRs. Kupujemy 1kg soczystego mango (25 NRs.) i wracamy do naszego raju "Hotel Paradise". Idziemy na internet powiadomić rodzinę, że żyjemy. Cholernie drogo. 3 NRs za minutę. Łącze modemowe. Wolno i drogo, ale wyjścia nie ma. Po południu nasz hotelowy anioł stróż komunikuje, że strajk się przeciągnie. Cholera. W dupach im się poprzewracało. W desperacji rozpoczynam negocjacje o prywatną taksówkę. Co chwila zmienia się cena, miejsce i czas odjazdu. Po godzinie już wiadomo. Jedziemy taksówką do Pokhary.
0 20.00 startujemy Toyotą Corollą rocznik 71 wraz z trójką Nepalczyków. Max speed 25 km/h. Po 20 km przerwa na obiad. Stoimy godzinę. Niech to szlag. Po 40 km kierowca oświadcza, że dalej nie jedzie i policja zamknęła drogę. Kurwa mać. Po długiej dyskusji kluczem okazuje się hasło: No Pokhara - no money! To zawsze działa. Jedziemy. Droga tysiąc i jeden zakrętów. Blokada policyjna okazuje się prawdą. Wykorzystując swoje umiejętności negocjacyjne i dar przekonywania udaje mi się po kilkunastu minutach przekonać oficera, że moja żona jest ciężko chora i musimy znaleźć się w Pokharze jak najszybciej. Wymieniając uściski dłoni i słodkie słówka o przyjaźni polsko-nepalskiej oficer decyduje się wykonać kilka telefonów i dostajemy zgodę na przejazd. 20 km dalej ta sama historia, ale tu załatwiam sprawę szybciej, choć na początku celują mi z karabinu w brzuch. Kierowca jest pod wrażeniem moich negocjacji z policją i nabiera do mnie dużego szacunku.


 1 2 3 Następna strona

 

www.podroznik.com

Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie nie mogą być publikowane oraz rozpowszechniane bez wcześniejszej zgody właściciela. Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie przez użytkowaników internetu nie mogą być rozpowszechniane bez ich wcześniejszej zgody.
   



Linki sponsorowane:

Odszkodowania Wrocław

Kancelaria Prawna Opole

PHU PRO-klima







Szukasz ciekawych wiadomości?

Chcesz się podzielić wrażeniami?

Szukasz towarzysza na wyprawę?


Wejdź na

Forum Dyskusyjne.

Logo listy dyskusyjnej




Jeżeli jesteś w podróży i masz możliwość skorzystania z internetu wejdź na zakładkę

Chat,

aby porozmawiać   on-line z bliskimi.


 

 (C) 2002 www.podroznik.com  hosted by www.adwokat.opole.pl