Poznać prawdziwy smak Bliskiego Wschodu
Monika Szrajda
Hello mister! - tak witają nas w Iranie.
Czyżby tubylcy chcieli pokazać, że traktują europejskie kobiety na równi z
mężczyznami?Takie jest nasze pierwsze wrażenie, ale okazuje się że to tylko
uniwersalny zwrot używany przez tych, którzy nie znają angielskiego ale
koniecznie chcą okazać swoją otwartość i gościnność.
Po Iranie podróżuję z Ivaną - Słowaczką,
którą poznałam przez internet. Przez kilka dni jeździmy wspólnie z Pawłem i
Darkiem, których poznajemy w Esfahanie.
Persowie są bardzo ciekawi obcokrajowców
i chętnie zaczepiają nas na krótkie pogawędki.
Zwykle zadają standardowe
pytania: gdzie są nasi mężowie, jaka jest nasza religia i czym się zajmujemy. Zarówno Arabowie jak i Persowie chętnie opowiadają o swoim życiu, o ogromnej
roli rodziny, o religii i zwyczajach.
Tubylcy mają zwyczaj uczenia się kilku
słów w obcym języku na powitanie turystów. Dzięki temu spotkała nas pewnego razu
przezabawna sytuacja. Docieramy do hotelu w Yazd (Iran), jesteśmy zmęczeni i
chcemy szybko wytargować tani nocleg. W kraju arabskim jakikolwiek pośpiech jest
zupełnie niezrozumiały i ignorowany. Pomocnik właściciela przygotowuje nam
najpierw herbatę i częstuje orzechami. Wydaje się uprzejmy, chociaż średnio
rozgarnięty. Kiedy dowiaduje się że jesteśmy z Polski wyjmuje swoją karteczkę ze
zwrotami w różnych językach i dumnie odczytuje: "dzień dobry, jestem palantem".
Staram się zachowywać poważnie, ale w towarzystwie Darka jest to nie możliwe i
po chwili mimo zmęczenia pękamy ze śmiechu.
W Iranie ceny paliwa są śmiesznie małe (15l.- 1$). Dzięki temu nawet budżetowy turysta może pozwolić sobie na
całodzienną wycieczkę taksówka czy przelot Iran Air. Drogi są zaskakująco dobrze
utrzymane. Obowiązujący kodeks drogowy znany jest na świecie z nie byle powodu.
Pierwszą zasadą jest brak reguł. Jazda na czerwonym świetle lub ulicą pod prąd
nie dziwi nikogo z tutejszych. Za to kierowcy zwracają dużą uwagę na siebie
nawzajem. Poza miastem ostrzegają się światłami lub sygnałem nawet przy mijaniu.
W praktyce nawet wąskie ulice stają się wielopasmowe. Ostrożność i brak pijanych
kierowców powodują że jest niewiele wypadków. Za to piesi mają tu dużo
trudniejsze zadanie. W wielkich, zatłoczonych miastach przejście na drugą stronę
to prawdziwa sztuka. Samochody omijają przechodzących pieszych często ocierając
się o nich.
W Iranie najpopularniejszym autem jest
rodzimej produkcji Paykan. Kosztuje około 25 tys. złotych. Samochody sprowadzane
z zagranicy są dwukrotnie droższe niż u nas. Wszędzie spotykaliśmy mnóstwo
starych, majestatycznych amerykańskich aut. Dla nas to prawdziwe zabytki a
tutejsi traktują je jak zwyczajne graty.
Bardzo praktycznym zwyczajem są tzw.
service taxi, to taksówki, które zabierają osoby jadące w tym samym kierunku.
Dzięki temu opłata jest rozdzielana na wszystkich pasażerów. Taksówkarzem może
być każdy kto posiada samochód, najważniejsze to wytargować dobrą cenę. W
samochodzie może zmieścić się nieograniczona liczba osób. Zwykle na siedzeniu
obok kierowcy siedzą dwie osoby a z tyłu cztery, chociaż ja jechałam również w
dziewięć osób. Taksówkarze jeżdżąc ulicami natrętnie trąbią na przechodniów i
proponują podwiezienie. Trzeba mieć sporo cierpliwości żeby tolerować ciągłe
zaczepki.
Typowe wśród mieszkańców Bliskiego
Wschodu jest podróżowanie całymi rodzinami. Nawet zwykłym skuterem może jechać
małżeństwo dwójką dzieci. W Iranie spotykałam w autobusach wieloosobowe rodziny
od niemowląt po staruszków. Kobiety zabierają na drogę spore zapasy jedzenia w
plastikowych lodówkach, ogromne termosy a nawet talerze. W dobrym zwyczaju jest
częstowanie siedzących obok pasażerów, co nas nigdy nie ominęło. Do autobusu
zabiera się na drogę ogromny blok lodu. Dzięki temu w czasie jazdy jest zawsze
zimna woda do picia (o wątpliwej czystości ale nigdy się nie zatrułam).
W Iranie obowiązuje wiele ograniczeń i
zasad, których należy przestrzegać. Istnieje specjalna tajna policja, która dba,
aby stosowano się do praw islamu. Mężczyźnie nie wolno usiąść obok kobiety w
autobusie czy samochodzie. Nie dotyczy to oczywiście małżeństw. Miejskie
autobusy są podzielone na przednią część przeznaczoną dla mężczyzn i tylną dla
kobiet, w niektórych jest nawet metalowa przegroda dzieląca pojazd na pół.
Alkohol i narkotyki są surowo zabronione. Jednak czarny rynek funkcjonuje swoją
drogą i wszystko można dostać za odpowiednie pieniądze. Każda dziewczynka po
ukończeniu 8 roku życia musi zakładać chustę na głowę. Obecny prezydent zezwala
aby chusta była zsunięta do połowy głowy co pozwala odsłonić niewielką część
włosów. Dozwolone i popularne jest noszenie przez kobiety mocnego makijażu.
Nawet kiedy spod czadoru widoczne są jedynie oczy to są one wyraźnie pomalowane.
Jako turystki musiałyśmy obowiązkowo
nosić chustę na głowie zakrywającą włosy. Pewnego wieczoru w hotelu idąc do
ubikacji na korytarzu nie założyłam nic na głowę. Recepcjonista zobaczył mnie z
daleka. Zaraz przybiegł do naszego pokoju pod pretekstem wypełnienia jakiegoś
papieru. Oczywiście chciał jedynie zobaczyć z bliska jak wyglądamy z
odsłoniętymi włosami.
Sposób ubierania się arabskiej kobiety
zależy w dużym stopniu od tradycji rodzinnych. Jeżeli matka nosi czador to jej
córka też najprawdopodobniej będzie go nosiła. Niektóre kobiety chodzą nawet w
burkach (zasłonięta twarz z siatką na wysokości oczu). Tak ubrana osoba kojarzy
mi się z psem, nie tylko z powodu samej nazwy. Nosząc czador co chwilę trzeba go
poprawiać, sprawdzać czy wszystko jest zakryte i oczywiście uważać aby się o
niego nie potknąć. Niektóre kobiety przytrzymują materiał zębami aby zasłaniał
usta. Do tego jeszcze dziecko na ręku i torba na ramieniu sprawia, że noszenie
takiego stroju wymaga sporo pracy. Jednak jest wiele kobiet które ubierają się
na granicy irańskiej dopuszczalności. Noszą tuniki zakrywające uda a pod spodem
obcisłe dżinsy i oczywiście buty na obcasie. Coraz więcej kobiet studiuje,
zostają nauczycielkami, lekarzami a nawet uprawia sporty ekstremalne. Spotykam
kawiarnie internetowe obsługiwane wyłącznie przez kobiety. Większość z nich jest
bardzo religijna a Koran to dla nich podręcznik życia.
W Iranie niedopuszczalne jest słuchanie
współczesnej europejskiej muzyki czy oglądanie telewizji satelitarnej. Kobietom
w ogóle nie wolno śpiewać w telewizji czy nagrywać płyt.
W niektórych bogatych dzielnicach dużych
miast toczy się życie bardziej zbliżone do europejskiego.W Tabriz w Iranie jest
nowoczesna ulica nazywana Champs Elysees. Jest tu dużo eleganckich sklepów i
kawiarni a po środku szeroki deptak. Wieczorami przechadzają się tędy grupki
młodych dziewcząt i chłopców, którzy przyglądają się sobie nawzajem. Czasem
przystają i zamieniają parę słów szczególnie z cudzoziemcami. Spotkania sam na
sam młodych ludzi są niedozwolone. Jedynie nocami można zauważyć na ulicy pary
trzymające się za ręce.
Zgodnie z islamskim prawem mężczyzna może
mieć aż cztery żony jednak tylko bardzo bogaci mogą sobie na to pozwolić.
Wszelkie związki pozamałżeńskie są zabronione jednak nawet w Iranie okazuje się,
że prawo można różnie interpretować w zależności od potrzeb społeczeństwa.
Istnieje tu instytucja zwana sigheh czyli tymczasowe małżeństwo. Mężczyzna i
kobieta mogą być w takim związku od kilku godzin do paru miesięcy. Zwyczaj ten
wprowadzono po wojnie iracko - irańskiej, kiedy sporo kobiet straciło swoich
mężów.
W Syrii mieszkam przez dwa dni u
arabskiej rodziny w Homs. Znajomy Syryjczyk, który studiował w Polsce zaprosił
mnie do siebie. Miejsce, w którym zamieszkuje okazało się ogromną, ładnie
utrzymaną, dwupiętrową posiadłością. Dom jest własnością ojca i mieszkają tu
jego synowie i córki wraz z dziećmi. Każda rodzina ma wydzieloną swoją część,
przez co dom sprawia wrażenie małego hotelu. Ojciec jest głową całej rodziny i
decyduje o ważnych sprawach domowych. Synowie pracują a ich żony zajmują się
domem. Kobiety wychowują dzieci i gotują. Nie mają wielu rozrywek, jeżeli chcą
się spotkać i poplotkować to tylko w gronie rodzinnym. Tu największą
przyjaciółką kobiety jest jej własna matka.
Rodzina jest bardzo ważną instytucją.
Nazwisko i reputacja rodziny jest znana w całym mieście. Trudno w to uwierzyć
ale przyjeżdżając do miasta często wystarczy podać nazwisko znajomych a
taksówkarz zawiezie do właściwego domu. Kiedy obcy sobie ludzie przez przypadek
zaczynają rozmowę na ulicy czy w sklepie zawsze pytają się o nazwisko, to
wystarczy aby skojarzyć kto pochodzi z jakiego domu. Rodziny są tu liczne i
często mieszkają w jednej miejscowości od wielu pokoleń. Każda ma swoją
reputację w mieście. Matka, która ma syna na wydaniu szuka dla niego kandydatek
na męża. Dziewczyna musi pochodzić rodziny o podobnym statusie. Matka wypytuje o
opinię potencjalnej kandydatki wśród znajomych a nawet odwiedza rodziny
sąsiadujące z jej domem, aby dowiedzieć się o pannie jak najwięcej. Następnie
dochodzi do spotkania rodziców i młodych nazywanego oglądaniem. Kandydaci
decydują czy się sobie podobają i czy chcą się spotykać. Młodzi mogą widywać się
przed ślubem, ale tylko w towarzystwie kogoś z rodziny. Rodzice uzgadniają
między sobą sprawy finansowe, czyli jaki posag wniesie dziewczyna (najczęściej
są to ubrania, pościele, naczynia) i ile pieniędzy wniesie chłopak (często w
złocie). Przed ceremonią odbywa się tzw. męski ślub, kiedy spisuje się
dokładnie, kto ile "inwestuje". Jest to ważne w razie ewentualnego rozwodu. Same
zaślubiny odbywają się w domu w obecności urzędnika.
W przypadku pogrzebu nie kupuje się
trumny a jedynie wypożycza z meczetu. Zwłoki są dokładnie myte, zawijane w
prześcieradła i w trumnie przewożone na cmentarz. W ziemi grzebie się tylko
owinięte ciało. Mogą być obecni przy tym jedynie mężczyźni. Muzułmanie nie
przeżywają głębokiej żałoby ponieważ wierzą, iż każdy pobożny wyznawca trafia
prosto do raju.
W krajach arabskich przestępstwa są
raczej rzadkością. Kradzież wiąże się z dużym wstydem. Kupując coś na raty nie
spisuje się umowy. Najważniejsze znaczenie ma dane słowo. Niedotrzymanie
obietnicy wiąże się z utratą honoru.
Po Syrii podróżuję razem z Mariuszem a w
Jordanii dołącza do nas Alek, którego poznaliśmy przez internet.
Syryjczycy jak i Jordańczycy są
niesamowicie gościnni. Wielokrotnie jesteśmy zapraszani na obiad, pogawędkę czy
nawet na nocleg do prywatnego domu.
Podróżowanie autostopem kończy się na tym,
że kierowca zabiera nas na herbatę lub obwozi po ciekawych miejscach w okolicy.
Pierwszego dnia w Ammanie poznajemy Amina - przyjaciela Alka, który zaprasza nas
na pyszną kolację, fajkę wodną i pozwala przenocować w jego kawalerce.
Pewnego razu w Damaszku zaczepia nas
Jordańczyk. Po krótkiej rozmowie - zostajemy zaproszeni na obiad, oczywiście
odmawiamy, ale nowy znajomy nie daje za wygraną i ostatecznie zgadzamy się na
pójście razem na lody (wyrabiane ręcznie według starej receptury, pycha!). Ale
Jordańczyk ma ochotę spędzić z nami cały dzień, na bazarze upiera się aby mi
kupić syryjski perfum, później oprowadza nas po meczecie. W ten sposób
gościnność staje się czasem uciążliwa.
Język arabski jest bardzo bogaty w
słownictwo. Powszechnie używa się wielu grzecznościowych zwrotów, które są
niezwykle miłe i zaskakujące dla Europejczyków. Składając gratulacje w języku
arabskim dostaje się odpowiedz "mam nadzieję, że następna radość będzie z
twojego powodu". Kiedy zaczepia się na ulicy osobę aby zapytać o drogę wypada
najpierw spytać jak się czuje, jeżeli jest to matka z dzieckiem to należy
zapytać ile ma ono lat i jak mu na imię. Słysząc życzenia szczęścia od starszej
osoby odpowiada się "dziękuję, niech Bóg pozostawi mi ciebie na jak najdłużej".
Nawet nie znając arabskiego szybko zaczyna się używać powszechnego zwrotu "in
shallah" czyli "jak Bóg da". Pytając o której odjeżdża autobus dowiaduję się, że
oczywiście o czasie, ale in shallah.
Meczet to doskonałe miejsce do
odpoczynku. Jest tu przestronnie, panuje przyjemny chłód a podłogi wyłożone są
ogromnymi dywanami. Do meczetu może przyjść każdy nie tylko po to aby się
pomodlić; mężczyźni wstępują na drzemkę, studenci uczą się, kobiety rozmawiają a
dzieci wykorzystują otwartą przestrzeń aby się wybiegać. Wnętrza meczetów są
różne, od skromnych, wyłożonych kamieniem do bogatych zdobionych lustrzaną
mozaiką. Kierunek Mekki wskazuje wnęka nazywana mihrab. Przy meczecie zawsze
znajduje się łazienka gdzie należy się obmyć przed przystąpieniem do modlitwy.
Przed wejściem zostawia się obuwie, a w niektórych, bardziej religijnie
znaczących miejscach, kobiety muszą ubierać płaszcz lub czador. Nie sposób
przegapić czasu modlitwy, zawodzenia muezina rozlegają się z megafonów już o 6
rano. Pokoje modlitewne można spotkać w hotelach, na dworcach czy bankach jednak
muzułmanie bez skrępowania rozkładają swoje dywaniki modlitewne również w parku
czy na plaży. Podczas modłów wykonuje się charakterystyczne skłony i dotyka się
czołem kamienia; stad można rozpoznać pobożnych muzułmanów po brunatnej modzeli
modlitewnej pośrodku czoła.
Kuchnia arabska jest bardzo różnorodna.
To kolejny temat-rzeka. W ulicznych knajpach można spróbować pyszne shawarmy,
kebaby, falafele a dla ciekawskich kanapki z owczym mózgiem. Warto pójść do
dobrej restauracji aby za względnie niewielkie pieniądze sprawić sobie prawdziwą
ucztę. Tradycyjny posiłek zaczyna się od mezze czyli podania kilkunastu
przystawek. Jest to ogromna ilość jedzenia i zwykle nie starcza stołu na
wszystkie przekąski. Bardzo charakterystyczne są: tabouleh (sałatka złożona
głównie z pietruszki), kibbeh (podobne do klopsów), tahina (pasta sezamowa),
baba ghanoush (posiekany bakłażan o specyficznym smaku dymu), houmus (pasta z
cieciorki i tahiny), labneh i nadziewane liście winogron. Po takim początku
zwykle brak już sił na danie główne. Warto spróbować tradycyjnego mlukhieh
(liście mlukhieh z ryżem i kurczakiem) lub shish taouk (kurczak z grilla z
przyprawami). Na zakończenie kelner podaje kawę i miski pełne owoców. Taki
posiłek powinien być zaliczany do sportów ekstremalnych.
Telewizja dociera dziś prawie wszędzie a
dzięki niej również polskie programy. W czasie mojego pobytu w Iranie na topie
wśród bajek był "Reksio" oraz słowaccy "Sąsiedzi". Maskotki tych postaci można
było kupić na bazarze. Niestety inaczej jest w Syrii czy Libanie, tu jesteśmy
znani głównie z programu "Różowa landrynka".
Liban to prawdziwy kraj kontrastów.
Bejrut bardzo ucierpiał w czasie ostatniej wojny. W czasie trwających 16 lat
walk została zniszczona większość miasta. Stolicę bardzo szybko odbudowano.
Jednak wśród nowoczesnych i pełnych przepychu budowli wciąż można znaleźć
szkielety bloków podziurawionych od kuli. Liban był kiedyś państwem
chrześcijańskim jednak po licznych prześladowaniach w czasie wojny większość
chrześcijan wyemigrowała. Dziś pozostało ich około 30 %. Cicha walka z
muzułmanami toczy się cały czas. Wyznawcy obu religii zdecydowanie nie
przepadają za sobą. Kiedy w jednym miejscu buduje się kościół, wkrótce obok
stawiany jest meczet. Katolicy zarzucają muzułmanom, iż zakładają liczne
rodziny, nie dbają o edukację swoich dzieci, dążą do jak największej przewagi
liczebnej i do przejęcia władzy w ich kraju. Ja jednak spotkałam się z ogromną
gościnnością i życzliwością zarówno ze strony chrześcijan jak i muzułmanów.
W Libanie żyje zarówno dużo bardzo
bogatych jak i biednych ludzi. Domy zamożnych rodzin są duże i przestronne.
Pokoje są umeblowane na stary styl europejski a podłogi wyłożone kamienną
mozaiką.Pomieszczenia często sprawiają wrażenie pustych i chłodnych, ponieważ
prawie wszystkie przedmioty codziennego użytku trzymane są w szafach.
Właściciele często zatrudniają pomoc domową; są to głównie ciemnoskórzy
emigranci z Etiopii czy Sri Lanki. Na wsiach panuje bardzo sielski klimat, jakby
wprost z filmu Bertolucciego "Ukryte pragnienia". Między wioskami rozciągają się
gaje oliwne i plantacje daktylowe.
Mieszkam w wiosce chrześcijańskiej przez
kilka dni u mojej koleżanki Izy wraz z jej gościnną i zabawną rodziną.
Na południu Libanu leży Saida, jedna z
głównych siedzib Hesbollachu. Tu nie wymawia się tej nazwy na głos. Wzdłuż ulic
wiszą zdjęcia zamachowców - samobójców.
Jednym z głównych punktów orientacyjnych
w Bejrucie jest American University of Beirut. Miasteczko uniwersyteckie uchodzi
za najstarsze na świecie. Posiada stare, stylowe akademiki i prywatną plażę.
Niewielu jednak stać na zapłacenie 20 tys. $ rocznie. Szpital uniwersytecki jest
bardzo dobrze wyposażony. Tu kończy się nienawiść muzułmanów do Amerykanów.
Każdy chciałby być leczony w tym szpitalu, studenci podziwiają amerykańskich
wykładowców, a młodzi lekarze marzą aby specjalizować się w Stanach.
Życie nocne w Bejrucie to ciągła zabawa.
W centrum znajduje się mnóstwo klubów, kasyn, dyskotek i pubów z doskonałą
muzyką. Młodzi ludzie uwielbiają imprezować. Arabski styl tańczenia jest bardzo
popularny choć dość prowokujący. Europejskie dziewczyny są nieustannie adorowane
przez Arabów. Bardzo naturalne jest, że młode Arabki ubrane w obcisłe stroje
tańczą na stołach. Jednak w rzeczywistości kobiety są wciąż bardzo
konserwatywne, bliższe związki damsko-męskie są rzadkością, sex przed ślubem
byłby dla dziewczyny utratą honoru i szacunku.
Sobotni wieczór to okazja aby odwiedzić
Yaccid - najsłynniejszy klub gejowski w Libanie. Dla dziewczyn wstęp jest wolny
a do tego darmowe drinki i jedzenie. Zabawa przypomina obrazki z amerykańskich
filmów. Bosko przystojni mężczyźni poubierani w fantazyjne i maksymalnie obcisłe
ciuszki tańczą w nieprzyzwoicie wyzywający i seksowny sposób. Jest tu też sporo
dziewczyn. Wszyscy zachowują się naturalnie, tylko my Europejki wybałuszamy
oczy. Jednak magiczna muzyka szybko nas wciąga i bawimy się doskonale. Zgadzamy
się, że żadna dziewczyna nie potrafi zatańczyć tak jak Sabbah - najbardziej
znany gej w Libanie.
W Syrii czy Iranie wieczory spędza się
raczej w towarzystwie rodziny. Mężczyźni lubią spotykać się w herbaciarniach,
porozmawiać przy fajce i pograć w triktraka.
Sytuacja Palestyńczyków jest niezmiernie
trudna. Wydaje się, że nie mają oni sprzymierzeńców wśród sąsiadów. W Saidzie w
Libanie jest jeden z największych obozów palestyńskich. Na 2 km²
mieszka 80 tys. uchodźców, czasem po 8 osób w jednym pokoju. Palestyńczykom
wolno pracować jedynie na terenie obozu. Panuje tu ogromna bieda. Uchodźcy nie
mogą wrócić do kraju, żyją często w nędzy. Zdarza się, że "napadają" grupami na
domy bogatych Libańczyków. Na terenie obozu organizowane są manifestacje, kiedy
to pali się flagi amerykańskie i żydowskie, dochodzi do strzelanin z libańskimi
żołnierzami. Palestyńczykom wolno wstąpić do armii syryjskiej, jednak nie ma
wielu chętnych, ponieważ uważa się, iż Syryjczycy wykorzystują żołnierzy do
swoich własnych celów zamiast do walki o państwo palestyńskie.
Polecam miejsca, które najbardziej mi się
spodobały.
Iran:
Esfahan i Plac Khomeiniego
nocą (jeden z największych placów na świecie, w nocy meczet jest przepięknie
oświetlony, na ogromnym trawniku biesiadują całe rodziny), zoroastriańska
świątynia ognia w Chak chak (ma mistyczny klimat), stare miasto i plantacje
daktyli w Bam, bazary z tysiącem kolorów i zapachów, gdzie trzeba się poruszać z
kompasem i oczywiście sklepy z dywanami (niesamowite doznania artystyczne i
nachodząca każdego turystę niepohamowana chęć kupna dywanu).
Syria:
Damaszek (ogromny bazar i
urokliwe karawanseraje, meczet Omajjadów nocą i obowiązkowo łaźnia), bazylika
św. Szymona Słupnika niedaleko Aleppo, Palmira, występ tańczącego Derwisza i
przejażdżka wielkim, starym, amerykańskim autem.
Jordania:
Petra i krótki trekking w
okolicznych górach, Wadi Rum, nurkowanie w Aqabie, Morze Martwe, Mt. Nebo (stąd
Mojżesz wstąpił do nieba, skromny kościółek ze specyficzną atmosferą), Hot
Springs (w drodze między Morzem Martwym a Ammanem, przepiękne wodospady gorące i
zimne, sam król tu wypoczywa).
Liban:
Bejrut (puby, promenada przy
morzu, downtown, kościoły), święte miejsce maronitów (grób św. Rafqi), Jeita
Grotto (widowiskowe stalaktyty), słynne cedry.
Autorka: Monika
Szrajda
mszrajda@wp.pl
Fotografie: Mariusz Jachimczuk
www.fotopodroze.pl
Aleksander Stal
www.podroznik.com
Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie nie mogą być publikowane oraz rozpowszechniane bez wcześniejszej zgody właściciela. Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie przez użytkowaników internetu nie mogą być rozpowszechniane bez ich wcześniejszej zgody.
|
|
|