english  -  deutsch 
Strona główna
Planowane wyprawy
Forum dyskusyjne
Dzienniki podróży
Mapy podróżnika
Galeria fotografii
Chat podróżnika
Najciekawsze linki

english
deutsch




WOKÓŁ INDOCHIN
Tajlandia - Kambodża - Wietnam - Laos - Tajlandia
(2004)

Aleksander Stal


Czas trwania:
24.01.2004-20.02.2004

Trasa:
Bangkok - Angkor Wat - Phnom Penh - Kriate - Phnom Penh - Saigon - Nha Thrang - Hoi An - Hue - Vientiane - Wang Wieng - Luang Prabang - Luang Nam Tha - HouyXai - Chang Khong - Bangkok

Całkowity koszt:
Przelot liniami Aeroflot (IL-96) Warszawa-Moskwa-Bangkok: cena 2150zł z opłatami lotniskowymi.+ 540USD (Kilimandżaro - Machame Route) + 410USD (Safari) + 220USD (pozostałe wydatki).
RAZEM: ok. 1800USD

Kurs waluty
10Bht = 1PLN (Tajlandia)
1USD = 4000 Rial (Kambodża)
1USD - 1600D (Wietnam))

Przykładowe ceny:
Autobus A2 Bangkok Lotnisko - Khao San: 100Bht; Autobus Bangkok - Angkor Wat: 14USD;

24 styczeń 2004 - Bangkok, Tajlandia

    Wylądowaliśmy szczęśliwie na tajlandzkiej ziemi samolotem sowieckich sił lotniczych IL 96-300. Samolot przypomina wewnątrz hangar, a w każdym razie coś, co w razie konieczności może przetransportować kompanię artylerii razem z uzbrojeniem. Tak, czy siak człowiek (czytaj my) wbrew oczekiwaniom przez cały lot czuliśmy się całkiem bezpiecznie. Koniec końców prezydent Rosyjskiej Federacji fruwa egzemplarzem z tej samej wersji. Lotnisko w Bangkoku - odprawa paszportowa
Ewenement bodajże na skalę Europy - stewardesy nie "ulubnulys ni odin raz". Na lotnisku w Bangkoku byliśmy ok. godziny 12 czasu miejscowego, czyli ok. 6 rano czasu wschodnioeuropejskiego. Na lotnisku szybka odprawa - wizy mieliśmy załatwione juz w Polsce. Poza tym wszystko jasne.

Khao San Przy wyjściu duża niespodzianka, nie wiemy dokładnie jaka tu jest temperatura, ale jest ciepło - bardzo ciepło, na tyle ciepło, ze można mieć na nogach sandały tzn. nie mieć skarpet, a ciepło jest Z lotniska autobusem Airport Bus trasa A2 za 100 Bht tj. ok. 10 zł przejechaliśmy do centrum noclegowo-podróżniczego Bangkoku, czyli na ul. Khao San Road, gdzie nie bez problemu znaleźliśmy nocleg za 250 Bht za 2 osoby, czyli 12.50 PLN za łóżko. Ulice przeszliśmy 5, a może 10 razy w tę i z powrotem, szukając sandałów, okularów i nie wiadomo czego jeszcze, a ulica ma ok. 1000m.
       Wieczorem w celach rozpoznawczych poszliśmy pod pobliski Pałac Królewski. Pałac juz dawno dla publiczności zamknięty, ale ile razy można chodzić po tej samej ulicy. Przed Pałacem na wielgachnym trawniku festyn puszczania latawców, wiadomo sobota - wszyscy się relaksują, widoczni tutaj ludzie tak się po tygodniu pracy odprężają. Plac zobaczyliśmy, poszliśmy też nad rzekę. Tajska kuchnia Nad rzeką bar na otwartym powietrzu, ale dla miejscowych. Alek zachwalał juz wcześniej specjały tajskiej kuchni, wiec w roli testera skusił się na porcje czegoś, co w garnku bulgotało. Dobrze, ze nabyliśmy przed konsumpcja wodę, bo ani chybi udusiłby się tym, co w tym daniu pośród ogonów i nie do końca wiadomo czego jeszcze mu zaserwowano. Krzysiek tez cos spożył, ale ostrożnie i bez wychodzenia przed szereg. Khao SanTak, czy owak jedzenie prawie całe zostało na talerzach. W drodze powrotnej nabyliśmy paczkę pieczywa tostowego, bo przecież cos jeść trzeba, a nas jutro czeka kilkunastogodzinna podroż do Siem Rap. Bilety juz nabyliśmy. Nie wiemy, skąd w przewodnikach typu "Przez Świat" maja informacje, ze można kupić bilet na tej trasie za 3 $, my kupiliśmy za 14 $, a to i tak korzystna cena. Nocą znowu, tak dla odmiany, spacer po Khao San. Żeby odreagować przyjemności dnia usiedliśmy sobie przy piwie w naszej przyhotelowej Internet Cafe. Jutro o 7 rano ruszamy do Kambodży zdobywać słynne świątynie Angkor Wat. Dochodzi 24 idziemy grzecznie spać.

25 styczeń 2004 - Bangkok - Siem Reap, Kambodża

    Pobudka o 6 rano - musimy zdążyć na autobus, który podobno odjeżdża o 7 rano. Ceny biletów w biurach je sprzedających różnią się o ok. 100 Bahtów, ale autobus jest ten sam. Pod hotel, w którym mieszkaliśmy przyszedł chłopak i zaczął od nas, a potem po kolei zbierał ludzi z innych hoteli i całą grupę zaprowadził do autobusu. Był on rzeczywiście luksusowy - telewizor, kocyki, klima. Ruszyliśmy o 8 godzinie a o 12 byliśmy w Aranya Prathet - 275 km dalej. W restauracji przed granicą urzędował pan konsul - 30$ zdjęcie, gdybyśmy nie mieli to też nie problem, zrobią, a jakże - i mamy wizy. Autobus podwiózł nas pod samą granicę i tutaj wszystko zaczęło nabierać właściwego tempa. Jedna odprawa po stronie tajlandzkiej - minuty mijają, potem po kambodżańskiej godziny mijają i czekanie nie wiadomo dlaczego przez 4 godziny w holu hotelowym po kambodżańskiej stronie na minibus. Aranya Prathet - granica Tajsko - kambodżańskaDoczekaliśmy się, załadowali nas w puszkę i jazda do przodu. Najpierw po asfalcie, ostatnio łatanym chyba... dawno, a potem po drodze, która w europejskich kategoriach nazywana jest bitą, co tutaj przekłada się na bicie odpowiednich, siedzących części ciała. Krajobraz zmienia się radykalnie, bieda aż piszczy. Domki stojące przy drodze sklecone są z tego, co urosło, obok domkowi sadzawki - chyba, dla hodowli komarów i co ciekawe mini stacje benzynowe - paliwo stoi w półtoralitrowych, plastikowych butelkach. O godzinie 6 zapada zmierz, jazda nie nabiera nowego smaku - generalnie widać niewiele więcej niż przedtem, tyle ze nie widać kłębów pyłu - generalnie niewiele więcej widać. Aranya Prathet - granica Tajsko - kambodżańska Tuż przed Siem Reap znów pojawia się asfalt - na miejscu jesteśmy o 9. 150 km odcinek przejechaliśmy w 5 godzin, co daje średnią zawrotna prędkość na tej trasie jakieś 30- 40 km/h (tak nam wyszło po odjęciu czasu na postoje. I tak mieliśmy szczęście, ze nie musieliśmy po drodze (?!) części pojazdu wymieniać. Pokój wynajęliśmy w tym hotelu, pod który podwiózł nas bus - koszt przyzwoity 3$ za 2 osoby, warunki.. no, całkiem nas zadowalające - my nie jesteśmy wymagający Nocą jeszcze poszliśmy zwiedzać miasto - widać, ze się rozbudowuje. Hotele wypasione, wokół nas angielskie trawniki, latarnie się świecą, stacje benzynowe, a w nich sklepy. Za wszystko można płacić zielonymi - przelicznik prosty 1$ = 4000 rial, dla nas tez 1$ = 4 PLN:) Kolacja nie kontynentalna - ryż z wołowiną 1 $, piwo 0.33 oczywiście Angkor - 0.75 $. W mieście są dwie ulice na krzyż (dosłownie), ale my się oczywiście musieliśmy zgubić. Hotel mamy w tej części jednej z dwóch ulic, której jeszcze nie zelektryfikowano, a kiedy z miasta (?!) wracaliśmy drzwi do hotelu zamknięte były na głucho, a światło wygaszone. Minęliśmy kilka hoteli, ulica ciemna, zaczęła się kończyć, a my zaczęliśmy się zastanawiać, jak właściwe nazywa się hotel, w którym mieszkamy - nota bene nadal nie wiemy. Niby zimno nie jest, ale dobrze byłoby na dworze nie spać. Wróciliśmy zaglądając do każdej ciemnej bramy po drodze -któraś tam z kolei okazała się właściwa, teraz juz wiemy hotel znajduje się przy drugiej świecącej latarni…


26 styczeń 2004 - Siem Reap (Angkor Wat), Kambodża

    Pobudka niby miała być o 7 rano, ale wstaliśmy dużo później. Śniadanie w naszym hostelu całkiem drogo -1,5$, ale omlet z bananem polany sztucznym miodem to chyba miejscowy specjał. Angkor Wat - Ta Prohn Wczoraj proponowano nam zwiedzanie Angkor na skuterze za 6$ od osoby tzw., trasa Small Circle. My rano zatrzymaliśmy pierwszego tuk-taka, czyli miejscową dwuosobową doróżkę zaprzężona do skutera za 8$. Jutro na dłuższą trasę wynegocjowaliśmy zamiast 12$ na skuterze, (czyli de facto 2x12$) - 18$ na tuk-tuku za 2 osoby. Jesteśmy w słynnym mieście Angkor. Angkor Wat - Bayon Pierwsza świątynią, którą zobaczyliśmy to Trasat Kravan. W otrzymanym darmowym przewodniku świątynia otrzymała niską notę - jedynie 1 na 3 możliwe gwiazdki, ale i tak jako pierwsza zrobiła na nas duże wrażenie. Dalej była Banteay Kdei - tutaj osobliwą ciekawostką był miejscowy policjant, który zagadywał turystów oferując za 3$ oryginalną kambodżańska odznakę policyjną. Następnie oglądamy Ta Prohn, Ta Kheo, Tkammaanon, Terrace of the Elephants. Upał robi się niemiłosierny... Angkor Wat - Bayon Początkowo myśleliśmy zwiedzać świątynię na rowerach, ale w tym upale byłby to czysty masochizm. Przedostatnią świątynią na trasie była słynna Bayon, znana z reliefow kamiennych twarzy. Na koniec podeszliśmy pod spora górkę oglądać zachód słońca, co się okazało prawie niewypałem, bo na miejscu czuliśmy się jak w Pekinie na placu Niebiańskiego Spokoju - otoczeni przez skośnooki tłum. Już w ciemnościach dojechaliśmy do naszego hostelu - Sidewalk Hostel. Angkor Wat Wieczorem kolacyjka, internet i tak o 1 w nocy idziemy spać, bo nazajutrz jesteśmy umówieni na oglądanie wschodu słońca. Pobudka ma być o 4 rano.







27 styczeń 2004 - Siem Reap (Angkor Wat), Kambodża

    Budzik dzwoni o 4 rano. Wstajemy. Angkor Wat - świtZabieramy ze sobą pasztety przywiezione z Polski i chleb tostowy kupiony w Bangkoku i jedziemy oglądać wschód słońca nad Angkor Wat. Pan Kierowca oczywiście się spóźnił - chyba ma czas przestawiony. Wczoraj twierdził, ze zachód będzie o 17.20, był po 18.00. Dziś na miejscu byliśmy pierwsi właściwie w środku nocy. Za jakiś czas przyjechali kolejni niewyspani, spragnieni widoku wschodu słońca.Angkor Wat Mieli latarki, wiec poszliśmy razem z nimi w miejsce, z którego prawdopodobnie wschód słońca wygląda najbardziej efektownie, czyli północna sadzawka przed świątynia - południowej w ogóle nie ma - chyba wyschła . Wschód słońca jest około 6.00. Jak to w okolicy równika bywa dzień i noc są sobie mniej więcej równe. Taki plus tego wczesnego wstawania, ze "turystycznej stonki" nie za wiele - zdjęcia można robić nie uciekając się do ekwilibrystycznych sztuczek. Zwiedzanie Angkor Wat zajmuje nam 3 godziny. Preah Khan Rzeczywiście niesamowite. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, ze ma około 700 lat wrażenie staje się jeszcze większe. Trochę dziwi nas to, ze wszędzie można wejść, wszystkiego dotknąć, a jakby ktoś bardzo chciał to nawet kawałek Angkor może wziąć ze sobą do domu. Musimy wrócić tam po południu, bo słońce świeci prosto w obiektyw utrudniając zrobienie zdjęć od frontu. Angkor Wat Pan Kierowca czekał cierpliwie - twierdzi, ze w ogóle nie spał. Jedziemy do Preah Khan. Teraz wiemy, ze warto było. Trochę bardziej zrujnowane niż reszta świątyń, wtopione w scenerie dżungli (drzewa wrastają w piaskowiec) - przez to całość bardziej intrygująca. Obejrzenie zajmuje nam kolejne 2 godziny. Upał zaczyna dawać się we znaki. Kolejnych zabytków z dużej pętli, bo właśnie taką dzisiaj robimy, nie oglądamy z bliska, tym bardziej że we wspominanym już przewodniku mają góra 2 gwiazdki. Banteay Srey Jedziemy do Banteay Srey. Banteay Srey jest oddalona od Angkor o 37km. Zabytek rożni się znacznie od juz widzianych. Po pierwsze odcień piaskowca jest różowy, po drugie ściany pokryte są wycyzelowanymi płaskorzeźbami. Całość niewielka, a wrażenia duże. Upal na całego. Kupujemy sobie na straganie kokosa. Straszna drożyzna - za dwa płacimy dwa razy więcej niż normalnie - czyli 500Riali. Wracamy do Angkor Wat. Musimy go "zdjąć" także od zachodniej strony. Angkor Wat - kierowcy Tuk-tuk W drodze powrotnej zaglądamy na pocztę. Ceny pocztówek wszędzie takie same. Nawet w urzędzie państwowym można płacić dolarami Wracamy do hotelu, umawiamy się z Panem Kierowcą na rano. Już tylko kolacja, Internet i spać. Ciekawy obyczaj w knajpach tutaj maja. Serwetki po zużyciu rzucają na podłogę, wieczorem cała podłoga w knajpie jest usłana brudnymi, zużytymi chusteczkami. Wiemy juz jak nazywa się nasz hostel - Side Walk


 1 2 3 4 5 Następna strona

Zobacz także fotografie z tej wyprawy w dziale
Galeria fotografii.  

www.podroznik.com

Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie nie mogą być publikowane oraz rozpowszechniane bez wcześniejszej zgody właściciela. Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie przez użytkowaników internetu nie mogą być rozpowszechniane bez ich wcześniejszej zgody.
   





Linki sponsorowane:

Odszkodowania Wrocław

Kancelaria Prawna Opole

PHU PRO-klima







Szukasz ciekawych wiadomości?

Chcesz się podzielić wrażeniami?

Szukasz towarzysza na wyprawę?


Wejdź na

Forum Dyskusyjne.

Logo listy dyskusyjnej




Jeżeli jesteś w podróży i masz możliwość skorzystania z internetu wejdź na zakładkę

Chat,

aby porozmawiać   on-line z bliskimi.


 (C) 2002 www.podroznik.com hosted bywww.adwokat.opole.pl