english  -  deutsch 
Strona główna
Planowane wyprawy
Forum dyskusyjne
Dzienniki podróży
Mapy podróżnika
Galeria fotografii
Chat podróżnika
Najciekawsze linki

english
deutsch




INDYJSKI NOTES (2000)
Wojciech Kokoszka, Agata Misiak


1 lipca - Simla, Manali

    Po wielu bólach znajdujemy właściwy przystanek. Tradycyjnie odjazd jest opóźniony o pół godziny. Dobrze, że mieliśmy worki na plecaki, bo w luku bagażowym straszny syf. Autobus firmy Tata był całkiem przyzwoity. Większość Hindusów twierdzi, że mówią po angielsku. Niestety jest to "hindenglish", czyli połowa wyrazów to wtręty w hindi. Reszta słów to: cheap, rooms, TV, shower i only 250 Rs. W ich mniemaniu very nice room with bath to syficzna nora z klepiskiem w łazience. Droga z Simli do Manali jest trochę dziurawa, więc robienie kanapek w trakcie jazdy wyglądało na taniec z szablami. Po 11 godzinach dotarliśmy w końcu do Manali.
Dolina Kulu jest cool. Widoki przepiękne. Kaniony, przepaście, wiszące mosty. To jest to. W Manali po długim przebieraniu w ofertach naganiaczy znajdujemy sami milutki hotel Woodlines Manali. Wreszcie sucho, czysto, ciepła woda, kafelki w łazience. Telewizja satelitarna. Room service na żądanie. Burżujstwo w pełnym stylu. Wszystkie te wspaniałości za jedyne 150 Rs. Zostaniemy tu dłużej. W Old Manali oferują stęchłe nory za 200 Rs.

2 lipca - Manali

    Tradycyjnie pobyt w nowym mieście zaczęliśmy od łażenia po mieście w poszukiwaniu kartusza. Niestety znów porażka. W Manali nie ma ani jednego sklepu ze sprzętem trekkingowym. Za to pełno jest szali z Kaszmiru oraz pseudohippisów z Zachodu. Wszędzie rośnie trawka. Targowanie idzie ciężko, bo zachodni turyści płacą każdą cenę. W Old Manali jest miła hinduska świątynia. Obiad jedliśmy w Swamiji's Madras Cafe. Punjabi thali za 35 Rs wystarcza na dwie osoby. Żarcie nie było porywające. Podczas obiadu służyliśmy za modelową parę angielskiej rysowniczce. Później robiliśmy za "misie" pozując do zdjęć z hinduskimi rodzinami. Chyba zaczniemy pobierać za to drobne datki. Wieczór spędzamy przy indyjskim MTV (hinduski Enrique to jest to!) i filmach propagandowych na temat konieczności wyrzucania śmieci do kosza. Te filmy powinni puszczać przez całą dobę.

3 lipca - Manali

    Zaczynam funkcjonować tak jak Hindusi. Chce mi się spać i nic nie robić. Byliśmy dzisiaj w małym buddyjskim klasztorze. Mnich drukował chorągiewki modlitewne. Wszystkie budynki miały żółte dachy. Posąg Buddy miał 5 metrów wysokości. Cały kompleks to oaza spokoju w rozwrzeszczanym Manali. Warto go odwiedzić. Na obiad poszliśmy do Tibetan Friends Corner Cafe. Tybetańska herbatka z solonym masłem okazała się całkiem niezła i pożywna. Pierożki momo z kurczakiem za 35 Rs - bardzo dobre. Sos do nich zabił wszystkie możliwe ameby oraz na pewien czas fragment mojego języka. Ostre, to lubię. Kupujemy koszulki z yakami i oczami Buddy (140 Rs za sztukę) oraz kaszmirskie szale wielkości małego koca (100 Rs za sztukę).

4 lipca - Jagatsukh, Manali

    Dzisiaj poszliśmy zobaczyć świątynie w Jagatsukh. W Pascalu były opisywane jako wspaniałe. Było ich "aż dwie". Z zewnątrz ładnie rzeźbione drewniane ściany i arkady. W środku dwa tandetne wcielenia Sziwy. Nie warto było katować się 12 km marszem. Na obiad znów tybetańskie żarcie. Ghanthuk i Then-Thuk - coś między rosołem z makaronem a zupą warzywną.

5 lipca - Manali

    Przygotowujemy się psychicznie do 16-godzinnej podróży do Delhi. Bilety na super delux kupiliśmy dwa dni wcześniej (250 Rs). Kupiłem 10 g szafranu od małych handlarzy. Dobra zabawa. Z 200 Rs zeszli do 30 Rs. Przy okazji oferowali mi różne specyfiki od leku na "sex power" i "muscle" po olej do włosów, który z ciemnego blondyna zrobi ciemnego bruneta. 16-godzinna podróż okazuje się masakrą. Tyłki porobiły się płaskie jak dosa. Obsługa autobusu (ok. 5 osób) załatwia po drodze swoje interesy nie bacząc na czas podróży i wściekłych pasażerów. W przydrożnych knajpach łupią na całego. Dal - 30 Rs. Rozbój.

6 lipca - Delhi, Jaipur

    Docieramy do Delhi. Miasto - kloakę czuć z odległości 30 km. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom o przystanku przy New Delhi Railway Station musimy wysiąść przy Old Delhi. Rzuca się na nas horda riksiarzy. Oferują przejazd za bajońskie sumy. Wyrywamy się i idziemy piechotą przez starą część Delhi. Za nami ciągnie pochód okolicznej dzieciarni i stado riksz. Czuję się jak na pochodzie pierwszomajowym. Po dwóch kilometrach odpuszczamy i rikszą jedziemy pod hotel Gold Regency na Main Bazar. Cywilizacja. Klimatyzacja i wegetariański chopsuey stawiają nas na nogi. W biurze rezerwacji biletów na dworcu New Delhi po długich kombinacjach kupujemy bilety na pociąg do Jaipuru (II-nd class sleeper - 160 Rs).
Niestety odjazd jest z dworca Old Delhi. Riksiarz - oszust wywozi nas w boczne uliczki. No railway station - no money! Wnerwieni ciągniemy w ogromnym żarze w stronę dworca. Kolejna riksza - 20 Rs! Wykąpani we własnym pocie docieramy wreszcie do pociągu. Pijemy "ugotowaną" mineralną.
Jaipur wita nas chłodem (ok. 29 0C), naganiaczami i światłem latarni (rzadko spotykane zjawisko w tym kraju). Nocujemy w hotelu Jaipur Inn (łóżko w dormitorium - 80 Rs).Nie będzie gotowania. Brak kontaktów w sali. Klaustrofobiczne łazienki (1m2), ale spokój i zieleń. Z dachu piękny widok na miasto. Zostajemy. W dormitorium dużo małych komarów.

7 lipca - Jaipur

    Śniadanko na miłym patio i ruszamy w miasto. Okazuje się bardzo ładne, ale mocno zniszczone. Jakby Hindusi trochę pomyśleli i chciałoby im się trochę popracować to mogli by tu czesać niezłą kasę na zblazowanych europejskich turystach.
Do kompleksu pałacowego weszliśmy tylnym wejściem za darmochę. Oficjalnie wjazd kosztuje 5 Rs, z aparatem dodatkowo 30 Rs, kamera plus 70 Rs. Miejscowi trzy razy taniej. Obiadek - dosa w Indian Caffee House (25 Rs). Powrót do hotelu to klasyczne błądzenie wśród nieoznakowanych ulic. Lassi (zmiksowane zsiadłe mleko z dodatkiem różnych owoców - pycha!!!), herbatka i spać.

8 lipca - Jaipur

    Po śniadanku (dobre żarcie w tym naszym hotelu) poszliśmy zobaczyć Pałac Wiatrów (Hawa Mahal). Wejście 2 Rs, z aparatem 30 Rs. Fasada fajna, miłe balkonik, wnętrza niestety mocno zniszczone. Po obiadku w Indian Coffee House (special masala dosa - 22 Rs i special coffee - kawa z mlekiem) poszliśmy zdobyć bilety do Agry. Na pociąg były wszystkie wykupione. Natomiast na dworcu autobusowym (całkowita ignorancja obsługi) kupiliśmy tanie bilety na super deluxe do Agry (117 Rs). Powrót do hotelu umilaliśmy sobie pogawędkami ze stadem riksiarzy. Burza. Wieczór spędzam na rysowaniu przydrożnych świątyń. Obsługa hotelu miała niezły ubaw obserwując nasze zmagania przy obieraniu mango. Teraz już wiem, że mango ma duże pestki.

9 lipca - Jaipur, Agra

    Jedziemy do Agry lekko zmotani, bo Hindusi zamienili autobusy przed odjazdem (nikogo o tym nie poinformowano). W Agrze dajemy się skusić autorikszy (30 Rs) i lądujemy w tanim hotelu Indo Guest House-niedaleko od Taj Mahal (dwójka z łazienką - 80 Rs, uwaga karaluchy! Mój rekordzista miał 6 cm). Pierwszy szok- wejście do Taj Mahal kosztuje 505 Rs!!! dla obcokrajowców. Miejscowi płacą 15 Rs!!!. W piątek można wejść za darmo. Wieczorem znajduję czysty hotel Raj. Wytargowuję dwójkę z łazienką za 125 Rs. Warunki są bardzo dobre. Polecam. Polacy już tu byli. Przybij piątkę i na zdrowie to dobre znaki rozpoznawcze. Uwaga, kiedy wyłączają prąd (sto raz na dobę) warto mieć hotel z generatorem inaczej zaczniesz się rozpuszczać.


 Poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 Następna strona

 

www.podroznik.com

Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie nie mogą być publikowane oraz rozpowszechniane bez wcześniejszej zgody właściciela. Wszelkie materiały zamieszczone w tym serwisie przez użytkowaników internetu nie mogą być rozpowszechniane bez ich wcześniejszej zgody.
   





Linki sponsorowane:

Odszkodowania Wrocław

Kancelaria Prawna Opole

PHU PRO-klima







Szukasz ciekawych wiadomości?

Chcesz się podzielić wrażeniami?

Szukasz towarzysza na wyprawę?


Wejdź na

Forum Dyskusyjne.

Logo listy dyskusyjnej




Jeżeli jesteś w podróży i masz możliwość skorzystania z internetu wejdź na zakładkę

Chat,

aby porozmawiać   on-line z bliskimi.


 (C) 2002 www.podroznik.com hosted bywww.adwokat.opole.pl